Jeszcze raz bardzo dziękuję za miłe słowa pod poprzednim postem, z ust takich mistrzów jak Wy są cenniejsze niż złoto:)
A to "coś nowego" to technika nowa dla mnie, nic odkrywczego, wręcz od dłuższego czasu obserwuję swoisty boom w blogosferze. Największym guru jest Weraph, której tutoriale pomogły wielu rękodzielniczkom. No i już wiadomo o co chodzi, Kajkosz zakochał się w szydełkowych sznurach koralikowych:) I będzie ich więcej:)
Ze zdjęciami różnie wyszło (Macieju, jeśli tu kiedyś zajrzysz to się nie przeraź!), ale z moim zapałem to wiadomo... Po nocy, na 3 minuty przed oddaniem albo i wcale;)
Tutaj pobiłam się z bilansem bieli, ale ważne, że kolor koralików w miarę wiernie oddany:) Delikatna szarość i fiolet, taki wrzosowy.
Ta zdecydowanie lepiej wygląda na żywo, jest bardziej elegancka i hmm... dostojna? Czy bransoletka może być dostojna?:)
To miał być sznur dla mnie, miętowo-biały ze srebrnym połyskiem, ale w marzeniach wyglądał lepiej. Będę dalej szukać ideału, a ten może szukać właściciela.
Czerwono-czarna wyszła nie najgorzej, ale nie doczekała się własnego zdjęcia, więc to-to jest wycięte z jakiegoś innego.
A tu niebiesko... Cóż więcej można powiedzieć? :)
Jedno z moich pierwszych zetknięć z językiem brzmiącym zupełnie obco, tu szwedzki. Oj, kiedy to było:)