A właściwie to dziergam.
Razem-dziergam. Wysłuchuję przy tym z największą przyjemnością głosu pana Fronczewskiego (którego to, głosu, nie pana, dotychczas nie lubiłam) czytającego Harry'ego Pottera i opuszczam się trochę w nauce. A zaplątałam się, no!
Zdjęcie sprzed chwili, w trakcie dwudziestego rzędu. Chusta miała być ciemnoszara, a koraliki srebrne... Chusta jest ciemnogranatowa (ah, to sztuczne oświetlenie w sklepie!), koraliki są złote i ciemnozłote, można też powiedzieć: brązowe. Sprułam stary, nigdy niedokończony sznur koralikowy, bo skoro przeleżał ponad rok to i tak bym go nie skończyła przecież.
Gotową chustę to pewnie pochwalę się dopiero w okolicach Bożego Narodzenia, bo nie mam jej gdzie zblokować. Znaczy miałabym, ale to by odebrało sporo przestrzeni życiowej moim współlokatorkom.
O właśnie, candy wygrałam :) U
Tysi dostała mi się gruszkowa włóczka, cieszę się jak dziecko i już myślę co z niej zrobić, choć jeszcze jej w łapkach nie mam. Chodzi mi po głowie druga chusta z IKowego Razem Robienia, ale czy z wygranej wełenki to jeszcze nie wiem.
Kupiłam nowego Sapkowskiego, idzie mi powoli, bo jakiś dziwny on jest... Spodziewałam się ciemnego średniowiecza, rzucania mięsem i skur***syństwa godnego Wiedźmina, a tu jakieś sądy i łowienie ryb na sztuczną muszkę... Czy może ktoś powiedzieć, jak będzie dalej?
Trzymajcie się, moje drogie!