Kajkosz ma sobie więcej z czarownicy niż z damy, a już najwięcej to ze złośliwej wiedźmy;) Rękodzieło mnie fascynuje i czepiam się niemal wszystkiego. A to, czego się czepię, zostanie uwiecznionej tutaj, bo... bo tak! :)
Kajkosz - yep, that's me - is more a witch than a lady, and the mostly is an ironic hag;) Handicraft is what fascinates me, I catch almost everything. And what i catch has to be showed here, because... because! ;)

A jeśli któryś z wytworów Kajkosza Cię oczarował i chcesz go mieć - napisz!
And if one of Kajkosz's works charms you and you want to have it - write to me!
>>>kajamakuch@gazeta.pl<<<

środa, 21 grudnia 2011

Smęcę

Chwilowo blog zamiera, nie mam wcale głowy do robótkowania. Chyba, że się wezmę za siebie i porobię zdjęcia zimie/ temu co już wcześniej zrobiłam/ coś się nawinie. Powód jest dość nieprzyjemny - moje ukochane psisko jest ciężko chore, a ja nie mogę nic zrobić. Tylko mi się płakać chce kiedy patrzę w te smutne oczy. Więc chodzę tylko z kąta w kąt i jęczę pod nosem. Nie mam w ogóle ochoty na świętowanie czegokolwiek, nikt w domu nie ma, ja najchętniej zakopałabym się w łóżku i przespała całe to zamieszanie. Blogi odwiedzam, żeby zająć czymś myśli.
I może za bardzo przeżywam, ktoś powie, że to tylko pies i że takie jest życie. Tylko że ta bestyjka jest mi bliższa niż wielu ludzi. Kurde, kurde, kurde! gdybym chociaż mogła coś zrobić...
Strasznie, strasznie mi smutno.

piątek, 16 grudnia 2011

Wszyscy jesteśmy mordercami,

czyli co komu karp zawinił. Otóż zawinił tylko tyle, że nie potrafił obronić się przed zostaniem bożonarodzeniową "tradycją". Tradycją przepełnioną bólem, strachem, krwią i ludzkim zadowoleniem. Cóż, krzyczeć nie może, nie ma rąk do bicia ani nóg do kopania. Uciekać też nie może, bo niby i dokąd? W drugi koniec stawu?
Ale za to czuje. Tylko nie czuje niczego przyjemnego. I może sobie taka ryba pożyć nawet 45 lat, ale żyje trzy, bo w tym wieku osiąga odpowiednią wagę. I tak sobie pływa w stawie, choć nie może nawet swobodnie płetw rozprostować, kilkakrotnie jest przenoszony z jednego stawu do innego, a przy tym nikt się jego komfortem nie przejmuje. Byle przeżył.
Po trzech latach trafia na targ albo do supermarketu, jak się sprzedawcy z rybami obchodzą wiemy wszyscy. No i dobrze dla niego, jeśli zostanie zabity na miejscu. Ale Polacy lubią 'samodzielnie' rybkę na wigilię przygotować. Czyli karpik (żywy, a jakże) do foliowego woreczka, bez wody, bo jeszcze kupiec gotów się oblać, i dalej na zakupy! Trzeba kupić jeszcze cukier, chleb, masło, i oczywiście prezenty. W domu- karp trafia do wanny, miski, wiaderka, a dzieci się cieszą, bo jest zwierzątko, które tak śmiesznie się rusza kiedy je podrażnić. O ile ma siłę się ruszać. Kiedy w końcu znajdzie się "chętny z przydziału" do zabicia, nikt nie myśli o jakichkolwiek zasadach humanitarnego uśmiercania, ma być szybko i skutecznie. A potem krótka droga na stół.

Karp posiada układ nerwowy, jego ciało jest unerwione porównywalnie do ludzkiej gałki ocznej, Potrafi przewidywać ból; tworzy więzi społeczne, potrafi przepraszać...
WIĘCEJ TU: http://krwaweswieta.pl
Cóż, mam nadzieję, że ten tekścik stanie niektórym przysłowiową ością w gardle.

O akcji dowiedziałam się z bloga Anwen.
PS. Nie jestem nawiedzonym ekologiem, nawracającym wegetarianinem ani aniołem stróżem ryb. Po prostu nie lubię, kiedy zadawania bólu zwierzętom.

czwartek, 15 grudnia 2011

Spóźniony post

Słowo się rzekło, post musi być.
Więc jest, ale raczej skrótowy, bo jakoś nie mam głowy do pisania. Raczej bym spać poszła;)
No to po kolei, miało być origami więc jest kusudama: 
Elementy składa się dość szybko i przyjemnie, mimo, że pojedynczych "płatków" trzeba zrobić aż 60. Ja kupuję bloczek karteczek, więc nie muszę się męczyć z wycinaniem (a i tak by mi to nie wyszło). Problemy pojawiają się gdy trzeba skleić w całość gotowe "kwiatuszki", czyli 5 sklejonych "płatków". Tak, to nie jest takie prawdziwe origami, wiem, że tradycyjnie kleju się nie używa. I to jest pierwsza kusudama, którą udało mi się skleić w miarę równo i bez większych problemów. Ale tak się na tym skupiłam, że zapomniałam o zawieszce:)
Miało być też więcej kolczyków, będzie tylko jedna para, bo pozostałe dwie są już u nosicielek, a ja, sierota, zapomniałam zdjęć. Może da się to nadrobić.

Technika ta sama co ostatnio, na pomalowanej tekturce przyklejone obrazki, wielokrotnie lakierowanie (stąd te przebarwienia, w świetle innym niż lampa błyskowa ich nie widać). Taka sobie elficka dama mi się spodobała. Jeszcze zanim je zrobiłam wiedziałam, że będą moje!
A to futro to nie zwierz, tylko poduszka. Chociaż miło by było mieć takie włochate zwierzątko. Totoro!

Na koniec gwiazdka, moja pierwsza najpierwsiejsza:) Tutorial stąd. Niby takie proste, a sama bym w życiu nie wpadła jak to połączyć wszystko. Koraliki "średniej" urody, zwłaszcza kuleczki, bo to z odzysku, ale nie miałam nic innego pod ręką, a na próbę się nadawały. Tym razem kremowa poduszka.

I to chyba wszystko na dziś, chusta rośnie w tempie ok. 3 rzędów dziennie, więc końca nie widać.

Chociaż, jak już jesteśmy przy futrach :)





środa, 14 grudnia 2011

Przepraszam za spóźnienie

Zeszłotygodniowy post przeprowadza się na ten tydzień, będzie dziś po południu. O!
Będzie origami, gwiazdeczka, więcej kolczyków, może nawet ogłoszenie matrymonialne.

I'm just a poor boy and nobody loves me.
He's just a poor boy from a poor family


Ari Koivunen nadal mnie fascynuje. I, co dobrze o nim świadczy, lepiej wypada w nagraniach na żywo niż studyjnych.

Hasło grudnia? Raskasta Joulua!

wtorek, 6 grudnia 2011

Śniegu, przyjdź!

Postanowienie grudniowe: 1 tydzień - co najmniej 1 post!
Kolega poniżej to właśnie to, co męczyło mnie już od dawna. Miałam skończyć na Barbórkę, skończyłam dzień po (licz się, prawda?) :) Wyszedł całkiem sympatyczny, choć podczas procesu produkcji zdążyłam go szczerze znienawidzić.  
 Przyszpilony jak trzeba, widać chociaż trochę wzór?

Na zdjęciach jest szarozielony, tak naprawdę biały, zrobiony z włóczki o wdzięcznej nazwie "Super biała, Super atrakcyjna", o ile się nie pomyliłam. Jak zawsze miałam zachować banderolkę, jak zawsze ją zgubiłam.

Punkt drugi dzisiejszego programu to mikołajkowy notes.

 Zdjęcia wyżej były robione zaraz po skończeniu pracy, widać jeszcze niewyschnięty klej. Kocham, kurcze, sztuczne światło... To u dołu zostało zrobione już w szkole, w dziennym świetle. Od razu lepiej widać kolory, ale brązowy powinien być bardziej brązowy:)
 Strasznie mocno chciałabym tu podziękować Kubie,  za mnóstwo inspiracji, za gorset, kwiatuszki, barwiony papier i "w ogóle". Właśnie podczas oglądania jego prac pomyślałam, że "scrapować każdy może", więc chyba i ja mogę spróbować, wyjdzie lepiej lub gorzej. Nie jest to idealne, ale chyba jestem zadowolona.
Nawiasem mówiąc, mam nadzieję, że w końcu wszystko, co dzieje się z Twoim blogiem się wyjaśni i znów będziesz mógł pisać, i serdecznie Ci tego życzę! Oby było jak najmniej takich "życzliwych".

Moja mania na punkcie robienia zdjęć słońcu i chmurom trwa w najlepsze.  Zdjęcia są ciemne, ale chyba takie mi się właśnie podobają. Wszelkie próby komputerowego rozjaśnienia skończyły się utratą części barw, a przecież to o nie tutaj chodzi:) Wszystkie robione w ciągu kilku minut z jednego miejsca na moim podwórku (tak szczerze, to na płocie).




 Pytanie filozoficzne na dziś: dlaczego klej nie klei, skoro kleił wczoraj, a ja go dziś bardzo potrzebuję? 
Finlandia zaurocza mnie po raz kolejny:


niedziela, 27 listopada 2011

Ubogo

Opuściłam się ostatnio w robieniu czegokolwiek, trzyma mnie tylko pewna złośliwość drutowa, ale i to niedługo skończę (oby, oby). Wszystko przez pewną zmorę na M (tak, tak, to Matura), przy której nawet Buka i Dziadek Mróz to potulne baranki.
 W ramach nadrabiania zaległości zrobiły się (prawie same:)) mangowe kolczyki z L:

Wszyscy, którzy cokolwiek słyszeli o Death Note wiedzą, że L jest niesamowity :) Skończył mi się lakier do decoupage'u i pomalowałam je zwykłym lakierem do paznokci. Efekt był niezwykły, lakier zasychając już podczas malowania dał chropowatą powierzchnię, niczym drewno. Na pierwszym zdjęciu odrobinę to widać. Kolczyki doczekają się niedługo kuzynów, ale tylko z ciemniejszą grafiką (te mają z jednej strony jedną, a na odwrocie drugą).

Z pokazywanego ostatnio notatniczka zostało mi jeszcze sporo białych karteczek, więc postanowiłam zrobić kusudamę, tak z myślą o ozdobach świątecznych. No i może taka śnieżynka przywołałaby zimę? Niestety, kula wyszła strasznie pokrzywiona i zostanie tajemnicą, ale już szykuję się do zrobienia następnych. Tym razem będą ładniejsze.

Ach, wracając do kolczyków, święta już niedługo i chyba wyciągnę z czeluści zeszłoroczne kolczyki zrobione z ... bombek choinkowych :) Kuleczki nie są duże, mają chyba 2,5 cm średnicy, ale za to są szklane, więc wskazana ostrożność. Zwłaszcza, kiedy jest się mną. Hmmm... chyba mam ochotę na dorobienie kilku par w innych kolorach.

Drugie zdjęcie lepiej oddaje kolory, a dodałam oba, bo na pierwszym widać to, co mam obecnie na drutach. Moje białe nieszczęście.

Piosenka na dziś? Anathema - One Last Goodbye Smutna jak należy. Tak smęcę, bo być może niedługo wydarzy się coś bardzo miłego w związku z tym zespołem. Ale ciii... nie wolno zapeszać!

Hey! If anyone wants me to write in English here, say it in comments. I can translate my notes even if there's only one person who wants it. 

niedziela, 20 listopada 2011

Józek szuka nosiciela:)


Proszę państwa, oto pokazywany niegdyś szalik, który ostatnio zyskał romantyczne imię Józek. Po głębszym zastanowieniu uznałam, że ja, mając sporo szalików, nie będę nosić JASNEGO. W obecnej sytuacji Józek szuka kogoś, kogo będzie mógł grzać, otulać i uprzyjemniać życie. Innymi słowy, nasz przyjaciel potrzebuje kochającego nosiciela.
Splot do najgęstszych nie należy, więc szalik nadaje się właśnie na "teraz", już późną jesień, ale jeszcze nie zimę (chociaż dla upartych i w zimie będzie dobrym kompanem).
Po zblokowaniu chłopak urósł do ok. 175 cm długości i 45 szerokości.
Kolor to ecru (dla panów: prawie to samo co biały ^^), z Józka prawdziwy romantyk.

Kto chce się z Józkiem zaprzyjaźnić? :)

A po drugie, zbierałam się do tego długo, ale mając wszystkie potrzebne ingrediencje siadłam, zrobiłam i jest. Notesik, na którego zrobienie chęć miałam naprawdę długi czas.

Przy okazji udało się wykorzystać jedną z wielu prezentowych torebek:) Wstążeczka miała się  zawiązywać, ale moje zdolności matematyczne znów się ujawniły i oczywiście wstążeczki było za mało. No i jest na rzep. Też sympatycznie ;)

Dziś koniec dwóch konkursów, u Wiankowej i Na wsi w Japonii. Może choć raz szczęście mi dopisze?


No i bym zapomniała o piosence na dziś :)

wtorek, 1 listopada 2011

Kartka urodzinowa / A birthday card

Kartka urodzinowa:
A birthday card: 


Na drutach ciągle szalik, dopiero połowa. Ciekawe, czy zdążę przed zimą.
Knitting a scraf, still. It's only half :/ I wonder if I'll finish it before winter.


niedziela, 23 października 2011

Łapiąc znaki zimy / Catching signs of winter

Jeśli ktoś kocha zimę, na ten przykład ja, to przez cały rok czeka na pierwszy śnieg. Na razie nie ma śniegu, ale noce są coraz zimniejsze. A rano na dworze widać igiełki szronu, dzięki któremu wszystko jest piękniejsze niż zwykle. A tu, kilka moich zdjęć (uczę się, ciągle się uczę) :)

If someone loves winter -e.g. me- he/she waits all year long for first snow. There's no snow yet, but nights are colder and colder. And in the morning there's white frost outside, which makes everything more beautiful than it is usually. A few of my photos :)




AtmAsfera jest zespołem niezwykłym, tworzy tak magiczną aurę, że w wyobraźni pojawiają się fantastyczne obrazy... Co widzisz, zamykając oczy?
AtmAsfera is un unusual band, they create so magical aura, that in one's mind appears fantastic pictures of... What do you see, when you close your eyes?


wtorek, 11 października 2011

Szydełkowa bransoletka / Crochet bracelet


   Ostatnio zrobiłam szydełkową bransoletkę z koralikami, ale zdjęcie jest bardzo słabe, bo robione w pośpiechu. Teraz cieszy (mam nadzieję) właścicielkę
Lately I've made a crochet barcelet with little beads. The photo is really poor bcoz it was done in a hurry. Now it enjoys its owner (I hope so).

  To dla duszy, a dla ciała robiłam niedawno sushi. Pierwszy raz, sama samiutka. Kucharz ze mnie jeszcze gorszy niż fotograf, ale smakowało to znacznie lepiej niż wyglądało.
That was for the soul, and for the body I did sushi. It was my first time cooking it, on my own. I am even worse cook than photograph, but sushi tasted better than it look in the photo. 

    Zapisałam się też na candy u sOWLshine, ale niestety nie wygrałam. Prace Magdy są przepiękne i strasznie zazdroszczę jej talentu. I takich pięknych kamieni:)
I've also signed up for candy at sOWLshine, but unfortunately I haven't won. Magda's works are really beautiful and I envy her her talent. And such great materials. 

   Nadal się nie poddaję i dziś zapisuję się do Zagrody. Może kiedyś dopisze mi szczęście
I don't give up and today I sing up at Zagroda. Maybe one day I'll have a bit of luck. 

 I like his songs, a bit old-fashioned, but still charming. :)
 Lubię jego piosenki, trochę starodawne, ale wciąż urocze:)

czwartek, 22 września 2011

Candy Na Miotle

Tak, tak, zapisałam się na candy na pysznym i ładnym blogu  namiotle.

Yes, yes, I singed up for a candy on yummy and lovely blog namiotle


A tu wrześniowa truskawka:)
And here is the september  strawberry:) (Poland is not a country where we have strawberries in autumn, but now the weather is warmer than in summer)



Miłej nocy
Have a good night 

poniedziałek, 19 września 2011

O Miłoszu i dla Marcela

O Miłoszu? Album (czy coś takiego) z kilkoma wierszami Czesława Miłosza wykonany na szkolny projekt.
About Miłosz? An album (or sth like that) with a few poems of Czesław Miłosz made for school project.





Nie specjalizuję się w scrapie, ale czasem lubię coś stworzyć:)
Jakość zdjęć słaba, oj, bardzo słaba.
I don't specialize in scrap, but sometimes I like to create something :)
The quality of photos is poor, really poor.

I jeszcze kartka dla Marcela z okazji Chrztu Św. Powstała nie bez problemów - a to nożyczki strzępiły papier, a to dziurkacz się psuł. Ostatecznie pierwszy projekt poszedł na straty a powstała taka, prosta i delikatna. Inspirowana karteczkami Elianki.
And also a card for Marcel on the occasion of the Baptism. It came into not without problems - once scissors shred paper, then puncher was broken. Finally my 1st project was lost and I made this one, simple and (I hope) gentle. Inspirated by Elianka's cards.



Długa notka, ale mam ochotę na jeszcze 2 zdjęcia z mojego ogrodu. Ciągle uczę się robienia zdjęć, mam nadzieję, że idzie mi coraz lepiej:)
Long post, but I would like to add also 2 photos from my garden. I'm still learning taking photos, and, I hope, I'm better and better:)

Nie jest to mój styl muzyki, ale ta piosenka hipnotyzuje. No i, Lauri jest z Finlandii, a ja Finlandię kocham;)
It's not my music style, but this song is hypnotizing. And Lauri's from Finland, country which I love so;) 

niedziela, 11 września 2011

Uczę się aparatu / Learning the cameraa

Długo mnie nie było, ale jestem. Niewiele robię, a jak już robię, to nie mam za wiele zdjęć. Ale mam już aparat, teraz uczę się jego obsługi. 

I wasn't here for a long time, but now I am. I don't do many works, and even if I do, I don't many have photos. But I already hace a camera, so I learn how to use it. 



Bardzo lubię szaliki, ten zaczęłam późną zimą, skończyłam w wakacje. Nie zrobiłam projektu, miał być cały gładki, a pomysł na warkocze pojawił się po kilku rzędach, dlatego szalik jest taki nierówny. Myślę, że na chłodne jesienne dni będzie jak znalazł - nie za gruby, nie za cienki.

I really like scarfs, this was started late winter and I finished it at holidays. I didn't do a project, is had to be smooth and an idea for the braids came out afret few rows, that's why it's so irregular. I think it'll be great for autumn's chills - not to thick, not to thin.

Długość: prawie 160 cm, szerokość: 45 cm, włóczka od babci;)
Lenght: almost 160 cm, width: 45 cm, the yarn I got from grandma.

And today's song: Miyavi - Jibun Kakumei  : Dzisiejsza piosenka

wtorek, 7 czerwca 2011

How sleepy I am...

Gorąco, strasznie gorąco. A im jest goręcej, tym bardziej ja jestem śpiąca. Od ostatniego posta zrobiłam kilka rzeczy, ale ciągle nie mam aparatu. Już niedługo będę mieć, przynajmniej mam nadzieję.
Więc dziś jedno zdjęcie, żebyście o mnie nie zapomnieli. To mój pierwszy raz, ale już pokochałam Burzę.

Piosenka? Jest i piosenka. Mój ulubiony instrumental.
A song?  Yes, I have one for you. My favourite instrumental. 

Hot, terribly hot weather! And the hotter weather is, the more sleepy I am.
I've made some things since last post, but I still don't have camera. They're waiting for photos. I'll have the carmera soon, I hope.
So just one photo, so you don't forget me. It was my 1st time on a horseback, but I've  already loved Burza.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Jak obiecałam, tak nowe zdjęcia:)
Nie są najlepsze te prace, ale wcześniej nie miałam aparatu, a tera nie mam już jajek.

As I promised yesterday, new photos:) 
These works aren't the best, but I haven't got camera earlier and now I haven't got these eggs. 


 To małe stworzonko to moja pierwsza praca z filcu niebędąca pisanką. Wiem, że nie jest zbyt udane, ale i tak je lubię. Potrzeba mu imienia:)

Oh, it's a little creature, my first work made of this material which is not the egg :) It isn't good, I know, but even so I like it. And it needs a name!:)



I troszkę kolczyków.  Stare, jednak przed Świętami nie było czasu na nowe.

And some earrings. A bit old, but befere Easter I haven't time to do new ones.



Mam ich jeszcze więcej, ale muszę już lecieć.

I have more, but I gotta go now.
Piosneneczka, piosenka, piosnka, metalowa.
Hunter - Pan's Labirynth 
Song, song, song, a metal song.